Strach to mój wróg.

          Siedzę. Sama. Tutaj. Rozmyślam. Analizuje. W tle twenty one pilots. Wszystko co dziś robię jest kierowane stresem związanym z jutrem. A co jutro? Niemcy. Inny kraj. Inny świat. Życie daje nam kopniaki z lewej i z prawej. Liczę. Pakuję, Umieram. Dlaczego? Ze strachu. Z napięcia. Z nowości, które tam za granicą na mnie czekają. Nie na mnie, na nas. To nasza podróż. Nasze nowe życie. 


          Mój ukochany powtarza jedno od jakiegoś czasu. 
"Nie bój się, to tylko 2 tygodnie, damy rade. Musimy dać radę, bo kto jak nie my Kochanie?" 
No właśnie, dwa tygodnie. Bez niego w obcym kraju. Dlaczego tak? Przeciwności losu. Praca. Wszystko mamy zaplanowane. Przy dobrych wiatrach przyjedzie na weekend za tydzień. Dokładnie na półtora dnia. Zawsze coś. Jednak damy rade. Jakby miałoby być inaczej, nie byłoby mowy o wyjeździe, o planowaniu życia, budowie domu. Plany ambitne. Byleby życie na nie pozwoliło. Jedyne co potrzebujemy to aprobatę i akceptacje od życia, od losu. Jak to mówią, jesteśmy kowalami swojego losu. Kreujemy go tak jak chcemy. Szkoda, że nie zawsze jest jak chcemy. Czy to nie byłoby piękne gdyby człowiek nie miał żadnych zmartwień, żalów, pretensji? 
          Mam go u swojego boku. Już prawie 11 miesięcy. Ta dwutygodniowa a może, tygodniowa, przerwa nie zmieni tego co planujemy i jak planujemy. Próbuje powtarzać jego słowa, nie umiem. Chciałabym być tak twarda jak on, taka nie ruszona. Z myślą, że wszystko się uda bo w to wierze. A czy wierzę? Oczywiście. Z całego serca. Całą sobą. Całym sercem. Jednak w tym momencie, w tej godzinie, minucie, sekundzie to Strach stara się mnie przechytrzyć i wmawiać, że się nie uda. Dlaczego Strachu?
          Strach to mój największy wróg. Nawiedza mnie wtedy kiedy najbardziej tego nie chce. Właśnie w takich chwilach jak ta. Przez owy Strach wmówiłam sobie, że mój ukochany zostawi mnie tam i nie przyjedzie. Że w Niemczech zostanę sama. Że kiedy przyjdzie czas jego przyjazdu powie mi, że nie, że on zostaje i nara. Wcale nie prawda. Ten Strach mi to wmawia od jakiegoś miesiąca... Ale będzie dobrze. I On mi tego nie popsuje.

                                                                                                                                                        Nigdy.

byJust

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz