Cóż mogę rzec. Anime wsiąknęło we mnie jak gąbka wsiąka wodę. Uwielbiam włączyć je wieczorem i nim się obejrzeć, mieć cały sezon za sobą lub 20 odcinków za jednym zamachem. Moja przygoda z tym gatunkiem zaczęła się na poważnie parę lat temu gdy zostałam namówiona do obejrzenia Naruto. Znałam postać, wiedziałam, że jest takie Anime ale nie oglądałam nigdy. I tak, dzięki jednemu blond dzieciakowi ze znakiem wioski Liścia na czole, zakochałam się w tych animacjach. I po tych latach spędzonych na oglądaniu różnej maści historiach jestem gotowa podzielić się z Wami moją top dziesiątką, dzięki której wiem, że uwielbiam ten gatunek animacji. Ale zacznijmy od podstaw. Czym jest anime?
Po naszemu to chińskie/japońskie bajki. Jednak definicja jest zgoła inna bo anime to skrót od japońskiego słowa "animēshon". W Japonii, wszystkie rysunkowe twory telewizyjne są określane tym właśnie terminem. Pionierami w tej dziedzinie było dwóch panów, którzy pierwsze Anime stworzyli w 1917 roku. A zwą ich Ōten Shimokawa oraz Seitarō Kitayama. Za pierwszy japoński film animowany uznaje się 5-minutowy film Ōtena Shimokawy zatytułowany Imokawa Mukuzō genkanban no maki (jap. 芋川椋三玄関番の巻 Opowieść o odźwiernym Mukuzō Imokawie).
Następnie w latach 30 XX wieku, rząd japoński wykorzystywał anime jako sianie propagandy umacniając tym nacjonalizm oraz kult Cesarza w społeczeństwie. W latach 50. był zastój a w 70 popularność anime wzrosła diametralnie. W latach 80 anime podbiły rynki krajów zagranicznych.
W Polsce natomiast anime zagościło w latach 70 za sprawą, jak już pewnie wiecie bo mówi się o tym wszędzie, Pszczółki Mai. 1979 był jej rokiem i podbiła serca Polaków. Wiele też osób twierdzi, że oglądanie anime = oglądanie hentai, podgatunku z działu erotycznego. I tak i nie. Zależy kto co lubi, nie?
Anime można oglądać na wielu platformach streamingowych takich jak Netflix , Shinden czy Crunchyroll. Ułatwia to otwartość na kulturę Kwitnącej Wiśnii.
Let's go!